niedziela, 15 maja 2016

Stoke-on-trent cz.2 - czyli gdzie nie jechać jeśli wasze dziecko jest odkrywcą. I o tym gdzie szukać natury w Manchesterze.

Moje dziecko jest odkrywcą. He's exploring, it's nothing wrong with that - jak usłyszałam za moimi plecami. Podnosi kamienie, zrywa listki, chodzi po gałęziach. Zwykle wybiera trudniejszą drogę - nie po wydeptanej ścieżce, ale obok. Niesamowicie cieszy mnie kiedy mogę oglądać, jak on się uczy, jak poznaje. Dzisiaj wrzucał kamyczki do wody. Przez dłuższy czas, podobało mu się to zajęcie. Co mógł myśleć ten mały umysł? Może tworzył wzór na szybkość spadania kamyczka w zależności od siły nacisku ;) Żartuję, nie mam ochoty wychowywać Einsteina, ale chcę żeby rozwijał się swoim tempem, uczył się przyrody po swojemu. Trochę jestem pod wpływem książki "Ostatnie dziecko lasu", której jeszcze nie przeczytałam do końca, a mimo to już dała mi do myślenia ;)


Książka pokazuje wielką wartość przyrody w rozwoju człowieka. Pokazuje przyrodę jako inspirację, chwilę wytchnienia, ucieczkę. Sama będąc dzieckiem miałam duże doświadczenie przyrody. Spacery z rodzicami do lasu, na grzyby, jagody, były prawie co tydzień. Gdzieś w wieku gimnazjalnym w wakacje wstawałam o 6.00 i biegłam w pola. Jakoś dawało mi to radość i nigdy przez myśl mi nie przeszło, że mogłoby mi się coś tam złego stać. Teraz wielu rodziców tak bardzo czuwa nad swoimi dziećmi. Oczywiście - jest niebezpiecznie, ale taka "przyzwoita" swoboda też jest potrzebna. Na placu zabaw są różni rodzice i różne dzieci. Niektóre wciąż prowadzone za rączkę, chociaż mogłyby same. Słowo "careful" słychać wciąż. Ostatnio spotkałam mamę ze starszym dzieckiem, ciągle za nim biegała i mu pomagała, chociaż nie wyglądało na potrzebujące tej pomocy. Zaczęłyśmy rozmawiać, powiedziała że jest trochę opóźniony, ma 6 lat. Odjechali z placu wózkiem.... Wózkiem, sześciolatek? On normalnie biegał, huśtał się, zjeżdżał ze ślizgawki. Nawet jeżeli jest "opóźniony" to jednak czyż ten wózek nie opóźnia go jeszcze bardziej?...

Więc moje dziecko jest odkrywcą.
Pojechaliśmy do tego małpiego parku na rowerach (tzn. rowerami-pociągiem-i rowerami). Była piękna pogoda, taka, co rzadko w Anglii się zdarza. Cudowny dzień, wspaniała wycieczka nad kanałem. Bardzo fajnie się jechało. Po wejściu do parku najpierw zahaczyliśmy o plac zabaw, a potem już udaliśmy się do tej części gdzie mieszkają małpy. Nie wolno wnosić tam jedzenia, nie wolno zbliżać się do małp, odległość ma być min. 1 metr - wszystko zrozumiałe. W parku jest wyznaczona ścieżka, odgrodzona małym płotkiem drewnianym. To była pierwsza trudność. Oczywiście dziecko chciało ciągle wchodzić za płotek. Pracownicy parku w żółtych koszulkach ustawieni wzdłuż ścieżki co chwilę, upominali że nie wolno. Większość wycieczki polegała na tłumaczeniu że to nie jest prawdziwy las, trzeba się trzymać ścieżki żeby nie wystraszyć małp..


Właściwie to powinnam się domyśleć że to tak będzie wyglądało i darowalibyśmy sobie tą wycieczkę na tym etapie. Starszemu obserwatorowi może widok małp z odległości by wystarczył, ale nie małemu odkrywcy..


Małpy zobaczyliśmy, ale długo tam nie zostaliśmy. W drodze powrotnej zahaczyliśmy nielegalnie o kawałek prawdziwego lasu.


Dlaczego nielegalnie? Bo ogrodzony, ale ogrodzenie stare, sypiące się. W ogóle dochodzę do wniosku że nie tak łatwo tu znaleźć kawałek polany czy lasu który nie byłby ogrodzony.. Ale może się mylę, oby. Pojedziemy niebawem pochodzić w okolicach Greenfields, ichniejsze hills, tam będzie trochę naturalnej przyrody. I gdzie szukać tej natury w Manchesterze? Parki są fajne, niektóre duże (np. Heaton Park, fajny, ze zwierzakami, ale bywa też zatłoczony i głośny), fajne miejsca są nad kanałem. Jeszcze odkrywamy, jeszcze szukamy tego swojego miejsca wytchnienia, ale trafiliśmy przypadkiem na ciekawe zjawisko. W środku miasta, zaraz za centrum handlowym, jest coś co z góry (wg google) wygląda tak:


Na tym terenie są ogródki działkowe, ale zaraz zaraz. Nie takie jak znam z Polski, ludzie tam mają... konie, świnie, kury, lamy(!)... Niesamowicie nas to zaskoczyło.


I to wcale niedrogo kosztuje! Ok. 1 funta od metra kwadratowego na rok!!! Trzeba tylko rzeczywiście się miejscem zajmować, inaczej może zostać odebrane. Chyba i my w przyszłym roku staniemy się częścią tej Allotment society. :-)

1 komentarz:

  1. Bardzo podobają mi się takie ogródki działkowe ze zwierzętami ! Wasz maluszek rośnie jak na drożdżach !!! Fajnie , że spędzacie razem czas. To bardzo ważne i nie do nadrobienia - po prostu trzeba być na bieżąco, ale po co ja Ci to mówię? Przecież Ty o tym doskonale wiesz. Pozdrawiam bardzo serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń