piątek, 22 lipca 2016

Zwierzenia nocą

Wpis dedykowany Patrycji.
Dzięki za maila, przyszedł jakby z przyszłości ;)

Nie ma to jak wena na pisanie o 00.30 w nocy. Jesteśmy w Polsce, krótki tygodniowy urlop, w zasadzie to przyjechaliśmy na wesele naszego drużby. Ale nie o tym. Raczej o rzyganiu. Rzygam sobie rano od jakiegoś już czasu, chociaż ostatnie 3 dni były spokojne. Na co to wskazuje? Chyba nie trudno się domyśleć, bynajmniej nie jest związane z alkoholowymi popijawami. Nie mówiłam jeszcze w pracy, trochę się boję. Mniej więcej 12 tydzień. Jak wrócimy z urlopu to za dwa dni będzie usg, będę wiedziała konkretniej. No i ile ich tam siedzi, jak to się śmieje mój znajomy (choć nie sądzę że więcej niż jeden). W pracy wygadałam się tylko Nicky, która pomogła mi sporo przez ostatni czas (nasza pierwsza mała publikacja już u recenzentów), ale nie jest też konkretnie z MIB, tylko Sheffield. Ciężko trzymać tajemnicę, kiedy rano niedobrze, notorycznie się spóźniam (bo rzygam sobie, a co!) i nikomu nie mogę się pożalić. Nie chciałam, trochę głupio się czuję - druga ciąża na tym samym doktoracie. Niby byliśmy z mężem "otwarci", no i jesteśmy praktykującymi katolami, ale jakoś nie sądziłam że to przyjdzie tak szybko. Niby szybko i niby nie, Daniel ma już 20 miesięcy, więc różnica będzie ponad dwa lata - fajna różnica, bo będą się razem bawić, ale jakoś dopiero teraz powoli to do mnie dociera. Brzuch już troszkę jest (wcześniej był dopiero koło 20 tyg.!), ale jeszcze da się udawać że to nieciążowy. Pierwsze dwa spotkania z położną też były, wszystko ok, znowu nastawiam się na homebirth. Niestety moje ukochane położne z One to One już nie działają w Manchesterze, nie dostały jakiejś umowy z NHS, nie wiem czemu. Ta z kolei tak bardzo rodzenia w domu nie wspiera, bo mi zachwala birthcentre, powiedziała że wanna do rodzenia nie za bardzo i nie wiedziała o co chodzi z hypnobirthing. Mam nadzieję że do domu przyjedzie ktoś inny..

Wracając do uczelni - chcę wziąć co najmniej 9 miesięcy urlopu i pracować do 38 tyg., jak poprzednio. Tamtym razem miałam tylko 3 miesiące (kategorycznie za mało dla dziecka!), co prawda potem flexible-hours, no i mąż z nim był przez pół roku, ale tym razem chcę sporo więcej. Prawdopodobnie będzie bezpłatnie (jak poprzednio), bo pieniądze z grantu unijnego, ale teraz mąż będzie dbał o rodzinę. Może dostanę Maternity allowance, to jest jakieś 100 funtów tygodniowo, nie za dużo, ale lepsze niż nic. Tamtym razem za krótko pracowałam żeby się załapać. Ale kasa mnie tak nie martwi, jak czas. Mam podwójną umowę - jako pracownik i jako student. Pracownik - spoko, ale jako student właśnie zmieniamy wydziały i przechodzimy z Faculty of Life Sciences do Chemistry, a doszły mnie słuchy że w Chemistry można przerwać doktorat maksymalnie na 2 miesiące... W FLS macierzyński możliwy był do roku. Nie wiem, mam nadzieję że to nieprawda. Ogólnie mało tu doktorantek z dziećmi/w ciąży, bo po pierwsze zazwyczaj są młodsze (w UK PhD robi się po bachelorze), po drugie mało kto myśli/chce mieć dziecko przed 30 (jeszcze mi został rok do tej magicznej liczby). Nie wiem jak to przyjmie moje szefostwo, myślę że z tą pracą moją tak im się nie spieszy. Pierwsza publikacja niedługo ujrzy światło dzienne, drugą chciałabym skończyć do końca tego roku i trzecia byłaby już po powrocie. Jeszcze może czwarta z kinetyki jeśli się uda. Teraz High Pressure NMR i relaksacja, RDC. Mam jeszcze zrobić placement w Szwecji, nie wiem co z tego wyjdzie, ale może się ogarnie przez Skype. Nie wiem też czy czekać do 20 tyg. i zanieść wtedy wszystkie papiery, czy powiedzieć promotorowi wcześniej.. Chyba powiem trochę wcześniej, dam znać tutaj jak poszło i jaka była reakcja. Trzymajcie kciuki, albo się módlcie, albo pomyślcie o mnie pozytywnie żeby wszystko przeszło gładko, żebym zdążyła z drugą publikacją i żebym dostała te 9 miesięcy bez problemu..

Tymczasem starszak rozwija się znakomicie, dużo mówi i łączy wyrazy (typu: "mama idzie", "tata kicha", "samolot leci"), rozpoznaje zwierzęta, czyta samogłoski i jest niesamowity ;) Przynajmniej teraz mogę się cieszyć czasem 24h/dobę razem, a on cieszy się też obecnością innych członków rodziny. Zaczynam myśleć o tym że traci mając ich daleko.. Z drugiej strony jedna z cioć dzisiaj chciała mu zabrać długopis, bo niebezpieczny, a przecież on już je widelcem, to co tu z tym długopisem.. ;) No i ciągle dostaje słodycze. Więc też myślę że może jednak dobrze nie mieć ich na co dzień ;) Takie różne plusy i minusy, prawda? Do napisania niebawem.

2 komentarze:

  1. Sylwuś, wierzę, że dasz radę i wszystko się uda i ułoży po Twojej myśli. Widocznie taki los i przeznaczenie, by mieć dwójkę dzieci i by one miały siebie :)) Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje! Niech się Pani niczego nie boi, będzie dobrze! :)
    Pozdrawiam!
    Magdalena

    OdpowiedzUsuń